niedziela, 28 września 2014

PzKpfw I i jego warianty (VI)

Zgodnie z wcześniejszą obietnicą, dzisiejszy wpis będzie traktował między innymi o wariantach PzKpfw I produkowanych na eksport - LKA i LKB. Początki tych konstrukcji mogą być nieco konfundujące, głównie przez zamieszanie przy nazwach tych czołgów. Pierwsze wzmianki o nich (Spielberger) pochodzą z 1932 r. - wówczas firma Krupp zaprezentowała Waffenamtowi czołg LKA (Landswerk Krupp A), który później otrzymał nazwę LaS. Pod koniec roku Krupp rozpoczął produkcję zerowej serii pięciu ulepszonych czołgów LKA - LKB (Landswerk Krupp B), które zostały ukończone we wrześniu 1933 r. Z kolei Ledwoch wspomina o LKA 1A - pojedynczym czołgu doświadczalnym z 1935-36 r. wyposażonym w wysokoprężny silnik Krupp M601 o mocy 60KM. We wszystkich przypadkach mamy do czynienia z kolejnymi wersjami PzKpfw I, ale noszącymi inne oznaczenia.

Tworzone z myślą o sprzedaży za granicą czołgi również nosiły nazwę LKA, ale tym razem skrót ten oznaczał Leichte Kampfwagen Ausland, czyli po prostu lekki pojazd bojowy przeznaczony na eksport. Z kolei LKB to skrót od Leichte Kampfwagen B, niekiedy literę B w nazwie uważa się za odniesienie do Bułgarii, czyli kraju, dla którego pojazd ten był produkowany. Ich początki sięgają 1936 r. - wzmianki o powstaniu szkiców koncepcyjnych ważącego 5.4 t LKA oraz propozycja stworzenia LKB pojawiają się w raportach finansowych firmy Krupp. Dla porządku zajmę się najpierw tym pierwszym czołgiem.

Początkowo LKA miał mieć masę ograniczoną do czterech ton i jak najmniejsze rozmiary. Uzbrojenie miał stanowić karabin maszynowy produkcji Rheinmetall lub szwajcarskiej firmy Solothurn (ostatecznie stanęło na identycznych karabinach maszynowych jak w PzKpfw I Ausf. A - 7.92mm MG13k). W lipcu 1936 r. zadecydowano, że pełny projekt dwuosobowego czołgu miał zostać ukończony do października. Masa bojowa pojazdu wzrosła do 4.5 t, zaś silnik produkcji Kruppa o mocy 85KM miał pozwalać na rozwinięcie prędkości 50km/h. Pod koniec 1936 r. Krupp uzyskał od Wa Prüf 6 pozwolenie na produkcję czołgu z zastrzeżeniem, że wszelkie szczegóły dotyczące konstrukcji miały zostać przedstawione departamentowi przed rozpoczęciem sprzedaży. W październiku 1937 r. Heereswaffenamt nałożył na Krupp dodatkowe restrykcje odnośnie LKA w celu ochrony niemieckich wynalazków i ulepszeń przed skopiowaniem przez inne państwa. Przez cały rok 1937 trwały testy LKA 1. Pomimo testów z ośmiocylindrowym silnikiem Forda, ostatecznie w czołgu zamontowano silnik Krupp M311 o mocy 85KM. W maju 1938 r. budowa czołgu została zakończona, nie był on później produkowany seryjnie, nie został on także sprzedany.

LKA 1

W październiku 1936 r. Krupp postanowił zastąpić jeden z kaemów uzbrojeniem większego kalibru - 20mm MG (Rhm), na co uzyskał zgodę od Wa Prüf 6 (zgodę na sprzedaż wydał zaś Waffenamt w marcu 1937 r.). Konstrukcja nowego czołgu - LKA 2 - miała zakończyć się w sierpniu. Ostatecznie ważący 5.2 tony pojazd był gotowy do zaprezentowania klientom dopiero w maju 1938 r. i - podobnie jak poprzednik - nie był produkowany seryjnie. Warto dodać jako ciekawostkę, że LKA 2 został przez brytyjski wywiad mylnie określony jako prototyp PzKpfw II. Istniał jeszcze jeden projekt czołgu opartego na LKA - 2cm KAv. Litera 'v' w nazwie odnosi się do 'verstärktem Panzer' - pojazd ten miał mieć grubszy pancerz (ok. 30mm) w porównaniu do LKA 2, ważyć 7 ton i być wyposażony w silnik Kruppa o mocy 130KM. 

LKA 2

LKB 1 we wstępnych założeniach miał być wyposażony w ośmiocylindrowy, chłodzony powietrzem silnik Kruppa o mocy 80KM (planowano wykorzystać go także w Kleintraktorze, pomysł nie doczekał się realizacji) - później zdecydowano się na wspomniany wyżej Krupp M311. Pod koniec 1936 r. Waffenamt wyraził zgodę na wykorzystanie podwozia z PzKpfw I Ausf. A oraz wieży i nadbudówki z Ausf. B. Tył kadłuba został zaś przebudowany by zmieścić w nim nowy silnik. Budowa czołgu zakończyła się w lutym lub marcu 1937 r.

LKB 1 (za Panzer Tracts)

Tuż po tym Krupp postanowił stworzyć w ciągu kolejnego półrocza następną konstrukcję - LKB 2, tym razem opartą na wydłużonym podwoziu z PzKpfw I Ausf. B, ale z ponownie z silnikiem Krupp M311 (oryginalny PzKpfw I Ausf. B używał silnika Maybach NL38TR). Dopiero w lutym 1938 r. gotowe było podwozie (ale jeszcze bez silnika), zaś cały czołg zbudowano w ciągu kolejnych miesięcy wykorzystując wieżę i nadbudówkę z LKB 1.

LKB 2 (za Panzer Tracts)

Również w lutym 1937 r. dyskutowano nad stworzeniem pojazdu szkolnego z wydłużonym zawieszeniem, który miał być sprzedany Szwedom. Zamierzano przerobić podwozie Krupp-Traktora i zamontować w nim silnik M311. W marcu pojazd otrzymał nazwę LKB 3, w lipcu lub sierpniu została ukończona jego budowa, zaś we wrześniu i październiku przeprowadzono testy. Do końca roku stało się jasne, że plany sprzedaży tego pojazdu spaliły na panewce, a konstrukcję tą przekazano do dyspozycji Waffenamtu. Między lutym a wrześniem 1937 r. rozważano także stworzenie wersji LKB z przerobioną wieżą, do której można byłoby zamontować działko kalibru 2cm, ale do realizacji tego pomysłu nie doszło.

LKB 3 (za Panzer Tracts)

Ostatecznie żadna z wersji LKA i LKB nie została sprzedana za granicę (oprócz wspomnianych Bułgarii i Szwecji w planach był także eksport do m. in. Turcji, Szwajcarii, Japonii i kilku państw Ameryki Południowej). Jedynie oryginalne PzKpfw I w wersjach A i B były przekazywane państwom sojuszniczym lub zaprzyjaźnionym z Niemcami. Jeden PzKpfw I Ausf. B został sprzedany Węgrom w 1938 r. jako pojazd szkoleniowy - możliwe, że kolejne czołgi tego typu Węgrzy otrzymali w 1942 r., takim 'prezentem' obdarzone zostały być może także armie chorwacka i fińska. Przypomnę jeszcze, że 102 czołgi PzKpfw I w wersjach A i B oraz kleiner Befehlspanzerkampfwagen brały udział w hiszpańskiej wojnie domowej, a na półwyspie iberyjskim były wykorzystywane do połowy lat 40.

W połowie 1936 r. Chiny kupiły piętnaście PzKpfw I Ausf. A, które zostały dostarczone do Azji w czerwcu 1937 r. Wobec żałosnych środków transportu czołgi dotarły do Nankinu niejednokrotnie poważnie uszkodzone, o co Chińczycy próbowali oskarżać Niemców. Ukształtowanie terenu okazało się dla owych czołgów wyjątkowo niekorzystne - mogły poruszać się najwyżej po polach ryżowych, problemem było wjechanie na półtorametrowe groble, które oddzielały owe pola. Chiński klimat sprawiał, że właściwie wszystkie elementy PzKpfw I szybko się przegrzewały. Chińczycy oczywiście wytknęli także zbyt słabe uzbrojenie czołgu. Zakupione pojazdy okazały się mimo wszystko przydatne podczas walk w Szanghaju, następnie zaś były wykorzystywane w obronie Nankinu. Co najmniej jeden z nich został później zdobyty przez Japończyków.

Bibliografia:
  • Peter Chamberlain, Hilary L. Doyle - Encyclopedia of German Tanks of World War Two (Revised Edition)
  • Walter J. Spielberger - Die Panzerkampfwagen I und II und ihre Abarten
  • Thomas Jentz, Hilary L. Doyle - Panzer Tracts No. 1-2
  • Janusz Ledwoch - Panzer I
  • Janusz Ledwoch - Czołgi niemieckie 1933-1945
  • i oczywiście nieocenione achtungpanzer.com

wtorek, 23 września 2014

PzKpfw I i jego warianty (V)

W dzisiejszym artykule zajmę się typowo bojowymi przeróbkami czołgów PzKpfw I. Pierwszą z nich było samobieżne działo przeciwpancerne 4.7cm PaK(t) (Sf) auf PzKpfw I Ausf. B, potocznie znane jako Panzerjäger I (tutaj wypada podkreślić, że częste nazywanie tego pojazdu niszczycielem czołgów jest błędne). Pomysł stworzenia takiego pojazdu powstał jeszcze pod koniec 1939 r. Część wycofywanych PzKpfw I zamierzano przebudować na działa samobieżne zdolne do skutecznej walki z czołgami wroga (uzbrojone w karabin maszynowy PzKpfw I oczywiście nie miały na to większych szans). Pierwotnie zamierzano użyć armaty PaK 38 kalibru 5cm, ale przedłużające się nad nią prace skłoniły niemieckich konstruktorów do szukania innego rozwiązania. Zdobyte w Polsce armaty przeciwpancerne wz. 36 kalibru 3.7cm i czeskie 3.7cm PaK(t) 36 uznano za niewystarczające, wykorzystano więc również czeskie działo 4.7cm PaK(t) 38 L/43.4. 

Modyfikacje przeprowadzone w marcu 1940 r. w berlińskich zakładach Altmärkischen Kettenfabrik GmbH obejmowały demontaż nadbudówki i wieży, umieszczenie wybranego działa i obudowanie go  z przodu i boków osłonami pancernymi o grubości do 14.5mm. W marcu zmodyfikowano 40 czołgów, w kwietniu - 50, a w maju 1940 r. - kolejne 42. W lutym 1941 r. powrócono do pomysłu i przerobiono kolejne 70 czołgów (zajmowały się tym Skoda i Daimler-Benz). Niewielka liczba pojazdów była uzbrojona w działo 3.7cm Pak 35/36 L/45, możliwe także, że kilka z nich otrzymało planowane wcześniej 5cm PaK 38 L/60. 

4.7cm PaK(t) (Sf) auf PzKpfw I Ausf. B

4.7cm PaK(t) (Sf) auf PzKpfw I Ausf. B wzięły udział w kampanii na Zachodzie w 1940 r. oraz w walkach w północnej Afryce rok później. O ile tam jeszcze wykazały swoją skuteczność w starciach z czołgami brytyjskimi i francuskimi, o tyle na froncie wschodnim okazały się mało przydatne. Ze względu na małą siłę ognia nie stanowiły dużego zagrożenia dla pojazdów radzieckich, ale mimo tego walczyły w Rosji aż do końca 1943 r.

Kolejną przeróbką z tego okresu było samobieżne działo piechoty 15cm sIG (Sf) auf PzKpfw I Ausf. B, znane także jako Geschützwagen I für 15cm sIG (sIG - schwere Infanterie Geschütz - ciężkie działo piechoty, Sf - Selbstfahrlafette - działo samobieżne, Geschützwagen - podwozie działa samobieżnego). Modyfikacja ta powstała na początku 1940 r., pojazd miał zapewnić piechocie natychmiastowe wsparcie ogniowe. W lutym w zakładach Altmärkischen Kettenfabrik GmbH (w&nbspskrócie Alkett) z 38 PzKpfw I Ausf. B zdemontowano nadbudówki i wieże, na kadłubach zamontowano zaś ciężkie działa piechoty 15cm sIG L/11.4, które obudowano z trzech stron osłonami pancernymi o grubości 10mm - zapewniały one ochronę załodze tylko z przodu i boków, tył i góra były otwarte. 

15cm sIG (Sf) auf PzKpfw I Ausf. B

Uzyskane w ten sposób działa samobieżne posłużyły przy formowaniu sześciu kompanii (701-706 sIG (Sf) Kompanien), które zostały przydzielone do dywizji pancernych przed rozpoczęciem kampanii we Francji i Beneluksie. Podczas walk w maju i czerwcu 1940 r. wykazały się efektywnością w walce - pomimo niezdarnego wyglądu i poważnego przeciążenia podwozia (samo działo ważyło 1.8 t, skutkowało to o wiele gorszą mobilnością w porównaniu do PzKpfw I Ausf. B) pojazd okazał się nad wyraz solidny. Jego karierę złamała jednak słaba infrastruktura na Bałkanach i w Rosji, która ujawniła wszelkie niedostatki 15cm sIG (Sf) auf PzKpfw I Ausf. B. Ostatnie działa samobieżne tego typu odnotowano w składzie 704 sIG Abteilung z 5. Panzer-Division w połowie 1943 r. Chociaż historia tego pojazdu jest stosunkowo krótka, to otworzył on jednak drogę kolejnym podobnym i niezwykle skutecznym konstrukcjom.

Czołgi PzKpfw I, tym razem w wersji A, posłużyły także do stworzenia samobieżnego działka przeciwlotniczego. 2cm FlaK 38 (Sf) auf PzKpfw I Ausf. A, bo tak nazywał się ten pojazd (potoczna nazwa to Flakpanzer I), powstał w zakładach Alkett na początku 1941 r. Możliwe, że przy produkcji wykorzystano podwozia z&nbspopisywanego przeze mnie wcześniej Munitionsschlepper auf PzKpfw I Ausf. A. Wybór PzKpfw I Ausf. A jako podstawy dla tej konstrukcji nie był zbyt szczęśliwy - ponownie dały o sobie znać problemy z przeciążonym podwoziem, poza tym użyte kadłuby były zwyczajnie zużyte kilkuletnią eksploatacją. Produkcja zatrzymała się na 24 pojazdach, w które został wyposażony 614 FlaK Abteilung. Ostatnie wozy zostały stracone w styczniu 1943 r. w Stalingradzie.

2cm FlaK 38 (Sf) auf PzKpfw I Ausf. A

Ostatnia konstrukcja to polowa przeróbka z 1941 r. Idea czołgu wyposażonego w miotacz ognia zrodziła się w wyniku doświadczeń z hiszpańskiej wojny domowej (takimi pojazdami dysponowali wówczas Włosi i Sowieci). Hiszpańscy nacjonaliści przerobili w ten sposób jeden czołg PzKpfw I Ausf. B, zaś Niemcy czekali z taką modyfikacją aż do roku 1941 r. Podczas oblężenia Tobruku pionierzy z 5. leichte Division zastąpili jeden z karabinów maszynowych w PzKpfw I Ausf. A plecakowym miotaczem ognia kleine Flammenwerfer 40. Rozbieżności pojawiają się w możliwościach tego miotacza - mógł oddać od 3 do nawet 12 'strzałów' na odległość 25-40m. Był używany do niszczenia umocnień i bunkrów, okazał się także skuteczny w walce z piechotą. Używane są dwie nazwy - kleine Flammenwerfer 40 auf PzKpfw I Ausf. A lub po prostu Flammpanzer I.

kleine Flammenwerfer 40 auf PzKpfw I Ausf. A

Bibliografia:
  • Peter Chamberlain, Hilary L. Doyle - Encyclopedia of German Tanks of World War Two (Revised Edition)
  • Walter J. Spielberger - Die Panzerkampfwagen I und II und ihre Abarten
  • Walter J. Spielberger, Uwe Feist - Sturmartillerie
  • Thomas Jentz, Hilary L. Doyle - Panzer Tracts No. 10
  • Janusz Ledwoch - Panzer I
  • Janusz Ledwoch - Flammpanzer
  • i oczywiście nieocenione achtungpanzer.com

niedziela, 21 września 2014

Gary Grigsby's War in the East: The German-Soviet War 1941-1945 - Recenzja

Postaci Gary'ego Grigsby'ego chyba nie muszę przedstawiać fanom drugowojennych turówek. Kariera tego pana rozpoczęła się na początku lat 80. i wtedy także powstał 'dziadek' recenzowanego poniżej tytułu - War in Russia (gra już trzydziestoletnia!). Rok 1993 przyniósł kolejną część serii - Gary Grigsby's War in Russia, w 2000 r. przypomnianą przez Matrix Games i wydawaną jako War in Russia: Matrix Edition. W końcu w 2010 r. pojawia się pełnoprawny sequel - Gary Grigsby's War in the East: The German-Soviet War 1941-1945, zaś w ciągu kolejnych trzech lat wychodzą także dwa dodatki do tego tytułu - Don to the Danube i Lost Battles (niestety poniższa recenzja opiera się tylko na podstawowej wersji gry). Tyle tytułem historycznego wstępu - kto pamięta War in Russia, ten wie czego spodziewać się po War in the East.

By zobrazować z jak gigantyczną grą mamy do czynienia, przytoczę kilka faktów dotyczących gry. Manual liczy sobie ponad 350 stron, mapa jest podzielona na ponad 25 tysięcy heksów, w grze jest ponad 4 tysiące jednostek, którymi może dowodzić ponad 500 generałów. Rozegranie jednej (!) tury może zająć od kilku do nawet kilkunastu godzin. War in the East to monstrum, z którym porównać można chyba tylko jego wydanego dekadę temu kuzyna - War in the Pacific.

Gdy przygotowywałem materiały do recenzji zastanawiałem się, na które elementy gry zwrócę szczególną uwagę. W praktyce okazało się, że musiałbym zwrócić uwagę na wszystko - właściwie każda, choćby najmniejsza część gry, jest świetnie dopracowana. Głębia mechaniki wprost poraża - bez przestudiowania manuala można wręcz utonąć w ilości detali. Na pierwszy rzut oka mechanizmy War in the East właściwie niewiele się różnią od innych gier z tego gatunku, na drugi rzut oka nasze wojska będą dostawać lanie, bo nie zwróciliśmy uwagi na jakiś drobny szczegół. Żeby opanować WitE w stopniu choćby zadowalającym należy poświęcić trochę czasu - casuale liczący na łatwą i nie wymagającą myślenia rąbankę szybko pójdą na dno przytłoczeni niuansami tej gry.



Szczegółowość War in the East bije na głowę wszystko, co do tej pory widziałem w drugowojennych turówkach (nie liczę wspomnianego wcześniej War in the Pacific, który - według niektórych - jest pozycją jeszcze bardziej hardkorową). Mój prywatny fetysz dotyczący drobiazgowego potraktowania uzbrojenia został w pełni zaspokojony. Wystarczy spojrzeć na poniższy screen przedstawiający możliwe do wyprodukowania czołgi, a zapewniam, że w innych rodzajach uzbrojenia sytuacja przedstawia się identycznie. 



Naturalnie takie rozdrobnienie nie jest tylko sztuką dla sztuki. Każda jednostka ma konkretną ilość danego sprzętu, podczas walki oczywiście traci pewną liczbę czołgów, dział i różnorakich pojazdów. Nie mamy tu więc abstrakcyjnych pasków siły czy podobnego rozwiązania - możliwości jednostki są określane przez ilość, ale także zużycie posiadanego sprzętu, doświadczenie żołnierzy, zaopatrzenie (przy czym ilość potrzebnych jednostek amunicji i paliwa jest przedstawiona za pomocą konkretnych wartości)... Całości dopełniają pobitewne statystyki, z których możemy dowiedzieć się ile sprzętu straciliśmy. Drobiazgów - i to drobiazgów w pełni odpowiadających realiom historycznym - jest tu tyle, że wypada jedynie nisko pokłonić się przed tytaniczną pracą wykonaną przez researcherów. Poziom immersji był dla mnie na niespotykanym dotąd poziomie.



Wspominałem o mapie? Jest właściwie perfekcyjna. Wszystko jest podane w przejrzystej formie, a ilość detali powala. Każda rzeka - choćby i najmniejsza - jest podpisana. Mamy pokazane nawet małe miasteczka, rodzaj terenu w każdym heksie, każdą linię kolejową i drogę, a nawet takie smaczki jak stopień zurbanizowania. Mapa w War in the East jest doskonałym dowodem na to, że można stworzyć arcydzieło bez uciekania się do fajerwerków graficznych na każdym kroku. Niestety dla wielu oprawa graficzna może wydać się siermiężna, ale podstawowy fundament grafiki w drugowojennych turówkach - czytelność - jest zachowany. Podobnie jest z interfejsem - bez problemu znajdujemy interesujące nas zakładki i przyciski.



Muzykę niestety muszę ocenić nisko. Na początku uśmiechnąłem się pod nosem, gdy w głośnikach rozbrzmiał utwór przypominający o już nieco leciwym Gary Grigsby's World at War. Szkoda tylko, że te kilka utworów zapętla się i z czasem zaczyna irytować. Jest to jednak tylko drobny minusik, który nie ma wpływu na całościową ocenę gry. Na plus wyróżniają się zaś odgłosy bitew.

O wiele większym minusem jest jednak cena gry. Sama podstawka kosztuje niecałe 300 zł, razem z dodatkami koszt zestawu niebezpiecznie zbliża się do czterech stówek. W polskich warunkach jest to cena zabójcza, ale trzeba też wziąć pod uwagę to, że War in the East to gra na długie miesiące. Przejście choćby podstawowego scenariusza od 1941 do 1945 r. zajmie wiele czasu. Jest to niestety kolejny powód, dla którego gra nie zdobędzie sławy, na którą jak najbardziej zasługuje - w epoce gier na kilka wieczorów mało komu będzie chciało się przeznaczać godzin na przeczytanie manuala, zapoznanie się z mechaniką, a w końcu na samą grę.

Pomimo powyższych niedogodności, ostateczna ocena nie może dziwić. War in the East jest obecnie najbardziej realistyczną, najbardziej dopracowaną i po prostu najlepszą grą traktującą o froncie wschodnim drugiej wojny światowej. Nie jest to gra dla każdego - casuale szukający niewymagającej rozgrywki lub osoby chcące zacząć przygodę z tym gatunkiem mogą się szybko sparzyć. Jest to pozycja dla koneserów i bardziej doświadczonych graczy - z pełną odpowiedzialnością mogę polecić ją największym zapaleńcom turówek. Cena może odstraszać, ale cóż - doskonałość kosztuje. Martwi mnie tylko jedno - czy zdążę pokonać Sowietów przed premierą jeszcze bardziej monstrualnego (36 tysięcy heksów!) War in the West.

Zalety:
  • niespotykany poziom immersji;
  • ogromna liczba szczegółów;
  • długie godziny rozgrywki;
  • świetna mapa.
Wady:
  • cena;
  • przeciętna oprawa dźwiękowa.

Ocena gry: 10/10

wtorek, 16 września 2014

PzKpfw I i jego warianty (IV)

Na początek drobna errata odnośnie poprzedniego wpisu, a dokładniej zdjęcia przedstawiającego leichte (Funk) Panzerwagen. Otóż jest to oczywiście zdjęcie tego pojazdu, znajduje się także w książce Spielbergera, tyle że z podpisem 'Ein kleiner Panzerbefehlswagen auf dem Fahrgestell des Panzer I Ausführung A'. Myślę więc, że potwierdza to hipotezę o tym, że leichte (Funk) Panzerwagen i kleiner Panzerbefehlswagen Ausf. A to ten sam pojazd.

Jak już wspominałem wcześniej, PzKpfw I już w 1939 r. były stopniowo wycofywane i przystosowywane do pełnienia innych zadań - na przykład jako pojazdy amunicyjne. Jeszcze przed kampanią w Polsce 51 PzKpfw I Ausf. A zostało poddanych przeróbkom - zdemontowano wieżę, a nadbudówkę pokryto pancerną płytą z segmentowym włazem. Tak powstała konstrukcja - Munitionsschlepper auf PzKpfw I Ausf. A - mogła z powodzeniem dostarczać zaopatrzenie do czołgów pod ogniem przeciwnika i w takiej roli wzięła udział podczas walk w Polsce i we Francji. Od wiosny 1942 r. przestarzałe PzKpfw I Ausf. A & B były konwertowane na pojazdy amunicyjne poprzez zastąpienie wieży stalową skrzynią pokrytą plandeką. Kolejny rozkaz z początku 1943 r. nakazywał stworzenie pojazdu o nazwie Munitionsschlepper ohne Aufbau, jednakże najczęściej demontowano same wieże (w późniejszych latach służyły one do budowy fortyfikacji). Modyfikacje z lat 1942-43 nosiły oznaczenie Munitionsschlepper auf PzKpfw Ia und Ib.


Munitionsschlepper auf PzKpfw I Ausf. A


Munitionsschlepper auf PzKpfw Ia und Ib - a może po prostu Pionier-Kampfwagen I?

Kolejny pojazd sprawił mi nieliche kłopoty. 4 marca 1940 r. powstał rozkaz nakazujący stworzenie kompanii pionierskiej (Panzer-Pionier-Kompanie) w każdej dywizji pancernej. Spielberger wzmiankuje, że zgodnie z rozkazem z 6 marca 1940 r. kompanie te miały być wyposażone w pojazdy o nazwie Pionier-Kampfwagen I stworzone w oparciu o PzKpfw I Ausf. B. Wieża została z niego usunięta, zaś nadbudówka przystosowana do przewożenia sprzętu saperskiego. Niestety inne źródła nie potwierdzają istnienia tej konstrukcji, a na jedynym zdjęciu oznaczonym jako 'Pionierpanzer 1 in Frankreich' jest opisany powyżej Munitionsschlepper auf PzKpfw Ia und Ib. Możliwe, że jak w przypadku leichte (Funk) Panzerwagen i kleiner Panzerbefehlswagen Ausf. A mamy do czynienia z jednym i tym samym pojazdem.

Nieco światła na Pionier-Kampfwagen I rzuca historia kolejnej konstrukcji opartej na PzKpfw I. Pod koniec 1939 r. generał Alfred Jacob wydał rozkaz, według którego armia miała zamówić szybką dostawę stu Abwurfvorrichtungen (dosłownie: urządzenie do upuszczania ładunków wybuchowych), które miały być montowane na tylnej części kadłuba PzKpfw I Ausf. B. Urządzenie to było zdolne do upuszczenia ładunku wybuchowego ważącego do 50 kg na napotykane przeszkody. Każda dywizja pancerna miała otrzymać po 10 takich urządzeń. Zmodyfikowane czołgi są ujęte w opisanym powyżej rozkazie z 6 marca 1940 r.: każda kompania miała być podzielona na dwa 'plutony burzące' (Zerstörungszeuge), każdy wyposażony w pięć PzKpfw I. Polecenia te uściśla wcześniejszy rozkaz z lutego - kompania miała być wyposażona w 11 PzKpfw I Ausf. B (jeden dla dowództwa kompanii, po pięć dla plutonów). Ponownie dają o sobie znać rozbieżności w źródłach, a kwestia istnienia Pionier-Kampfwagen I (czy to pod nazwą Munitionsschlepper, czy też Abwurfvorrichtungen auf PzKpfw I Ausf. B, czy jako osobny pojazd) pozostaje otwarta. 


Abwurfvorrichtungen auf PzKpfw I Ausf. B

Bardzo podobnym koncepcyjnie pojazdem był Ladungsleger I (pojazd 'układający' ładunki wybuchowe). Zlecenie stworzenia stosownego urządzenia otrzymała Waggonfabrik Talbot w Akwizgranie 9 maja 1940 r. Modyfikacja obejmowała wysięgnik o regulowanej długości (2-2.75 m), który mógł rozmieszczać ładunki wybuchowe o masie do 75 kg. Wstępnie zamontowano go na jednym PzKpfw I Ausf. B (prawdopodobnie pod koniec maja 1940 r.), urządzenie zaś nie weszło do masowej produkcji ze względu na prace nad jego ulepszoną wersją - Ladungsleger 41 (Pressluftrohrladnugswerfer). Na początku 1942 r. Wa Prüf 5 zleciło stworzenie go Waggonfabrik Talbot, urządzenie miało używać sprężonego powietrza do 'wypychania' rur Bangalora na przeszkody lub miny. Sześć takich rur miało być zamontowanych po obu stronach czołgu. Konstrukcja obejmowała także wysięgnik z poprzedniej wersji, przy czym jego długość miała być zależna od rodzaju czołgu, na jakim została zamontowana. W połowie maja 1942 r. powstał jeden eksperymentalny model, nie wiadomo jednak na którym czołgu opisywane urządzenie zostało zamontowane.


Ladungsleger I

Abstrahując od kwestii Pionier-Kampfwagen I, rozbieżności pojawiają się także przy nazewnictwie opisanych powyżej maszyn. W encyklopedii Chamberlaina i Doyle'a Abwurfvorrichtungen auf PzKpfw I Ausf. B i Ladungsleger I mają tą samą nazwę: Ladungsleger auf PzKpfw I Ausf. B (przy czym w opisie pojazdu jest wskazane, że istniały dwie wersje urządzeń zamontowanych na czołgu). Podobne określenie stosuje Spielberger: Ladungsleger I, erste und zweite Ausführung. Z kolei w Panzer Tracts jest wyszczególnione, że nazwa Ladungsleger w przypadku Abwurfvorrichtungen auf PzKpfw I Ausf. B odnosi się wyłącznie do zamontowanego na czołgu urządzenia, a nie do całego pojazdu - by uniknąć zamieszania będę stosował się do tej właśnie nomenklatury.

Waggonfabrik Talbot otrzymało w 1940 r. kontrakt (tym razem na spółką z inną akwizgrańską firmą - Deutsche Valvo Roehren) na stworzenie urządzenia do wykrywania i rozbrajania min. Cewki detektora pokrywały szerokość 3.576 m i były umieszczone około 4.1 m przed czołgiem. Trzy siatki zrobione z lontu detonującego (Räumteppiche) były używane do oczyszczania pól minowych. Konstrukcja otrzymała nazwę Minensuch-Minenraum Gerät am PzKpfw i była testowana z miernym skutkiem na PzKpfw I ze względu na zbyt małą masę czołgu. Urządzenie to planowano w 1942 r. zamontować na PzKpfw 38(t), jednak nie wiadomo jak dalej potoczyły się losy tego projektu.

Ostatnią konstrukcją typowo saperską był Brückenleger auf PzKpfw I Ausf. A, czyli czołg mostowy. Niestety zawieszenie pojazdu było niewystarczająco dobre, toteż do owego projektu użyto PzKpfw II.

Na koniec ciekawostka: znalazłem wzmiankę o dwóch konstrukcjach zbliżonych do PzKpfw I, a pochodzących z końca wojny. Niestety nie są to projekty potwierdzone, a ich istnienie jest raczej wątpliwe. Prawdopodobnie w 1945 r. powstały plany dwuosobowych czołgów - VK 301 (opracowywany przez Weserhütte AG) oraz VK 501 (Büssing-NAG). Ich rozwój - o ile rzeczywiście takie czołgi istniały choćby na papierze - zakończyła oczywiście kapitulacja Niemiec.

Bibliografia:
  • Peter Chamberlain, Hilary L. Doyle - Encyclopedia of German Tanks of World War Two (Revised Edition)
  • Walter J. Spielberger - Die Panzerkampfwagen I und II und ihre Abarten
  • Thomas Jentz, Hilary L. Doyle - Panzer Tracts No. 14
  • i oczywiście nieocenione achtungpanzer.com

poniedziałek, 15 września 2014

Unity of Command - Recenzja

Na Unity of Command czatowałem od chwili wydania tej gry. Screeny kusiły, recenzje zachęcały, ale cena odstraszała. W końcu jednak UoC wpadło w moje łapki, od razu z dwoma DLC. O czym traktuje ta pozycja? To kolejna z właściwie już setek gier wzorujących się na Panzer General (notabene pozycja ta obchodzi w tym roku swoje dwudzieste urodziny). Podstawowa wersja traktuje o Unternehmen Blau, zaś dodatki rozszerzają grę o lata 1943-45 (Red Turn) oraz 1941-42 (Black Turn). Czy z ogranego do bólu pomysłu da się jeszcze coś wycisnąć i wyróżnić z zalewu niekiedy identycznych strategii? Przekonajcie się sami.

Reguły takich gier są niezmienne od dwóch dekad. Mapa podzielona na heksy, w każdym polu po jednej jednostce mogącej 'przejść' określoną liczbę prowincji lub zaatakować wroga. Tura po turze rozbijamy wojska przeciwnika i zajmujemy kluczowe punkty. Wygląda to bardzo prosto, prawda? Twórcom Unity of Command udało się jednak nadać grze głębi. Pod z pozoru ubogą mechaniką gry kryje się mnóstwo szczegółów, które mają wpływ na wszystko co dzieje się na mapie. Największą zaletą jest moim zdaniem system logistyki. Na skraju mapy znajdują się źródła zaopatrzenia, od nich zaś biegną linie kolejowe, które przewożą zaopatrzenie na front. W praktyce sprawdza się to świetnie. Odcięcie dywizji pancernych poprzez przerwanie linii zaopatrzeniowych w choćby jednym miejscu może zaważyć na powodzeniu misji - działa to też w drugą stronę, niekiedy okrążenie i odcięcie silnie bronionego miasta jest jedyną receptą na jego szybkie zdobycie. Oczywiście na efektywność zaopatrzenia wpływają warunki terenowe i pogodowe. Powoduje to, że logistyka jest jednym z kluczowych elementów gry, którego nie da się pominąć podczas planowania operacji.


Kolejnym udanym rozwiązaniem jest wsparcie od dowództwa. Mamy tu możliwość zbombardowania wojsk wroga, zwiększenie efektywności logistyki lub zaopatrzenie własnej jednostki z powietrza, wywołanie rewolty na tyłach przeciwnika (z oczywistych względów dostępne tylko dla Sowietów) oraz zbudowanie lub naprawienie mostu (możemy je także niszczyć!). Zwłaszcza ta ostatnia opcja jest szczególnie użyteczna. Jak tradycja takich gier każe, przeprawa przez rzekę pochłania większość punktów ruchu jednostki, czyli w praktyce utratę jednej tury - w realiach UoC jest to bardzo bolesne, gdyż bitwy mogą trwać np. tylko sześć tur. Postawiony w odpowiednim miejscu most nie tylko przyspieszy postępy naszych wojsk, ale także poprawi zaopatrzenie.

Walka z grubsza wygląda tak jak w innych produkcjach tego typu. Twórcy gry zapewnili jednak wiele dodatków jak chociażby możliwość okopania się. Na wynik bitwy wpływ ma właściwie wszystko - pogoda, teren, zaopatrzenie, fakt czy jednostka ma pełne stany osobowe itd. - sam opis wszystkich współczynników i mechaniki walki zajmuje około połowę manuala. Dywizje możemy nie tylko uzupełniać, ale także przydzielać im specjalistyczne jednostki - saperów, zwiad, różne rodzaje artylerii, a Sowieci mają nawet jednostki NKWD. Możemy także ściągnąć dodatkowe dywizje z rezerw.


Jeśli chodzi zgodność z realiami historycznymi i poprawność OOB, to nie mam żadnych zastrzeżeń. W grze jest kilkanaście rodzajów jednostek, Niemcy dysponują słabszymi dywizjami sojuszników, a możemy natrafić nawet na takie smaczki jak Leśni Bracia walczący ramię w ramię z Wehrmachtem. Briefingi przed kolejnymi kampaniami i bitwami tylko zwiększają poziom immersji i zapewniają podstawowe informacje o prowadzonej walce.


AI jest bardzo dopracowane. Szybko orientuje się gdzie jest punkt ciężkości naszej ofensywy i natychmiast próbuje zagrodzić nam drogę jednostkami pancernymi. Równie szybko reaguje na okrążenia i w miarę możliwości stara się wycofać z możliwego kotła jak najwięcej jednostek. Jedyne okrążenia, jakie udaje się z pełnym sukcesem wykonać, są efektem narzucenia wysokiego tempa ofensywy. Jeśli nie uda nam się domknąć kotła w ciągu jednej tury, możemy właściwie zapomnieć o perspektywie zniszczenia tylu jednostek, ilu planowaliśmy na początku. Komputer potrafi nawet odtwarzać linię frontu i tworzyć pozycje obronne na zapleczu. AI jednak daje się łatwo podpuszczać - np. możemy wysłać na wabia jedną jednostkę, którą komputer radośnie okrąży pozostawiając dziury we froncie. Generalnie jednak jestem pozytywnie zaskoczony poziomem sztucznej inteligencji - dawno już nie widziałem AI potrafiącego zaplanować coś zawczasu, a nie tylko reagującego na posunięcia gracza.


Grafika jest bardzo ładna, a jednocześnie przejrzysta. Miasta, mosty i lasy dobrze się prezentują, a jednocześnie nie zmniejszają czytelności - zwłaszcza, że teren, pogoda i zaopatrzenie są widoczne na mapie dopiero po nałożeniu filtru. Znajdziemy tam nawet takie smaczki jak nazwy rzek. Jedynym zarzutem jest tutaj brak żetonów, ale figurki żołnierzy i czołgów zrobiono na tyle dobrze, że odczytanie potrzebnych informacji nie stanowi problemu. Oprawa muzyczna jest przyjemnym i niedrażniącym po dłuższej rozgrywce dodatkiem - i niestety tylko dodatkiem.

Największym minusem gry jest słabo przemyślany system kampanii. By odblokować wszystkie bitwy musimy już od początku kampanii zaliczać wszystkie misje z jak najlepszym wynikiem. Jeśli chcemy powtórzyć którąś z nich, będziemy musieli zgodzić się na skasowanie całego postępu następującego po tej misji. Jest to oczywiście realistyczne (np. jeśli jako Paulus umoczymy pod Stalingradem, to nie będziemy mogli tam wrócić kilka miesięcy później), ale cierpi na tym rozgrywka. Na szczęście wszystkie misje dostępne są jako scenariusze, więc do kampanii lepiej przysiąść się dopiero po rozegraniu kilkunastu bitew.


Z czystym sumieniem mogę polecić tą pozycję, zarówno starym wyjadaczom pamiętającym Panzer Generala, jak i laikom dopiero zaczynającym przygodę z takimi grami. Domorośli stratedzy szybko powinni 'wejść w grę', która pomimo głębszych mechanizmów jest bardzo przystępna - ich opanowanie nie sprawia większych trudności. Dla niektórych minusem może być brak polskiej wersji językowej, ale tekstu w grze nie ma znowu tak dużo (chyba, że w manualu, który zdecydowanie należy przeczytać). Jeśli ktoś poszukuje lekkiej turowej strategii, która jednak wymaga myślenia, to powinien zapoznać się właśnie z Unity of Command.

Zalety:
  • przepiękna mapa;
  • immersja;
  • głęboka, a jednocześnie łatwa do zrozumienia mechanika;
  • mnóstwo misji.
Wady:
  • brak żetonów;
  • drobne błędy AI;
  • nieprzemyślany system kampanii.

Ocena gry: 9/10

Wrzesień '39 - Recenzja

Gdy widzę zapowiedź nowej gry tworzonej przez Wastelands Interactive najpierw myślę ‘znowu będą heksy’, a potem zaczynam zastanawiać się jak bardzo owa gra będzie przypominała legendarnego Panzer General. Nie inaczej było z najnowszą produkcją polskiego studia noszącą tytuł Wrzesień ’39 (za granicą wydaną jako Fall Weiss). Jak wskazuje nazwa gry poprowadzimy armie któregoś z głównych aktorów kampanii rozpoczynającej II wojnę światową.

A tych aktorów mamy trzech – Polskę, Niemcy i oczywiście Związek Radziecki. Żeby ułatwić grę Polską wprowadzone zostały trzy ahistoryczne opcje, które – przynajmniej w teorii – powinny znacznie pomóc w udanej obronie przed agresorami. Są to: możliwość przeprowadzenia wcześniejszej mobilizacji przez Polskę, atak Francuzów w ciągu pierwszych dwóch tygodni kampanii oraz brak uderzenia Sowietów na Polskę 17 września. Nawet jednak z tymi ułatwieniami gra Polską jest właściwie skazana na porażkę – zaczynamy grę 1 września i pierwszy ruch należy do Niemców, a to oznacza, że spora część naszych jednostek zostanie zanihilowana zanim zdążymy je wycofać na dogodniejsze pozycje obronne. Przy ogromnej przewadze Niemców po prostu nie ma się szans na skuteczną obronę. Istnieje co prawda ahistoryczny scenariusz, w którym gros polskich sił jest rozmieszczonych na linii Wisły, ale pozwoli on jedynie na odwleczenie nieuniknionego. Rozpoczęcie gry Związkiem Radzieckim również mija się z celem – musimy czekać kilkanaście tur (jedna tura to jeden dzień w grze) zanim przystąpimy do konfliktu. Wtedy jest już jednak pozamiatane, Niemcy podchodzą pod Warszawę, a nam pozostaje zgarnięcie ochłapów przy niewielkim oporze Polaków. Oczywiście marnujemy przy tym ładnych kilkadziesiąt minut, bo nie ma możliwości rozpoczęcia kampanii 17 września ani szybkiego przewinięcia ruchów AI. Zostają więc Niemcy, które właściwie są jedynym grywalnym państwem (chyba, że kogoś bawi dostawanie lania grając Polską). Możemy co prawda wybrać inne państwa jak Litwa czy Dania, ale spośród tak zwanych minorów jedynie Słowacja jest w miarę sensownym wyborem, który pozwoli nam na jakikolwiek udział w wojnie.


Mechanika gry nie wykracza poza schemat znany z poprzednich produkcji Wastelands Interactive czy wspomnianego wcześniej Panzer General. Mapa, obejmująca przede wszystkim środkową Europę, została podzielona na ponad 20 tysięcy prowincji, na których rozmieszczone zostały wojska poszczególnych państw. Z tego powodu jednostkami jakimi operujemy są pułki i brygady. Liczba ich typów nie powala – mamy do dyspozycji oddziały piechoty, piechoty zmotoryzowanej, pancerne oraz spadochroniarzy. Specjalną jednostką jest sztab (dywizji, korpusu, armii, grupy armii), który poprawia efektywność pobliskich jednostek. Lotnictwo również jest uproszczone, chociaż fakt faktem podział na myśliwce oraz bombowce taktyczne i strategiczne jest wystarczający. O dziwo największa różnorodność panuje w okrętach, co jest zaskakujące biorąc pod uwagę bądź co bądź epizodyczne występy Baltische Flotte i PMW podczas kampanii wrześniowej.


Sama rozgrywka jest nieco męcząca. Oddziałów na mapie jest mnóstwo – na ich przesunięcie w każdej turze trzeba poświęcić dużo czasu. Ciekawsze momenty, jak staranie się o okrążenie wrażych oddziałów, są tylko wysepkami na oceanie klikania i poganiania pułków piechoty za pędzącymi czołgami i ciężarówkami. Biorąc pod uwagę, że w jednym heksie mieści się tylko jedna jednostka, otrzymujemy żmudną zabawę w wydawanie rozkazów dziesiątkom oddziałów. Wydaje mi się, że twórcy gry przesadzili z głębią gry – operowanie pułkami sprawdzałoby się lepiej przy nieco mniejszej mapie i krótszej linii frontu, ale to już kwestia założeń samej gry. Sytuację poprawiałoby wymagające AI, ale, podobnie jak w recenzowanym przeze mnie niegdyś Strategic War in Europe, sztuczna inteligencja jest niedopracowana. Komputer ma skłonność do kumulowania wojsk wokół miast, nie próbuje łatać wyłomów, nie stara się utrzymać ciągłej linii frontu. Oczywiście zwiększanie poziomu trudności nie wpływa na mądrzejsze zachowania AI. Część gospodarcza jest spłycona i sprowadza się właściwie do uzupełniania strat, ale z drugiej strony trudno o stworzenie poważnej warstwy ekonomicznej w grze obejmującej najwyżej kilkadziesiąt dni.

Grafika cieszy oko, momentami aż za bardzo. Mapa wygląda bardzo ładnie – rzeki, lasy i góry są wyraźnie zaznaczone. Problem pojawia się, gdy blisko siebie mamy zbyt wiele jednostek – ich nazwy nachodzą na siebie i na żetony, czasem trudno też zorientować się jak dana jednostka się nazywa bez klikania na nią. O ile żetony są jeszcze w miarę czytelne, to już granie na sprite’ach sprawia, że z mapy niewiele da się odczytać na pierwszy rzut oka. Denerwują też zbyt duże napisy z nazwami miast – w pobliżu Warszawy, która składa się z kilku miejskich prowincji, nie widać nic poza nimi. Generalnie rzecz biorąc najważniejsza kwestia graficzna – w tego typu grach oczywiście – wypada słabo. Na duży plus mogę natomiast zaliczyć zdjęcia przedstawiające jednostki. Istnienie warstwy muzycznej łatwo przeoczyć – utwory nie wyróżniają się, poza tym powtarzają się co jakiś czas.


Jeśli chodzi o zgodność z historią to nie mam większych zastrzeżeń. Opracowanie Ordre de Bataille stoi na wysokim poziomie, nawet pomimo znaczącego uproszczenia jednostek. Do tego dochodzą historyczne modele czołgów i samolotów, a także wspominane wyżej zdjęcia.

Krótko po premierze twórcy gry wypuścili patch poprawiający część błędów, ale jeden kłopotliwy pozostał, mianowicie gra nie dostosowuje się automatycznie do rozdzielczości ekranu. Z tego powodu po uruchomieniu nie widać sporej części menu, przez co niemożliwa jest zmiana rozdzielczości z poziomu gry. Jedynym sposobem jest zmiana rozdzielczości w plikach i taki sposób widnieje też na forum Wastelands Interactive, jednakże twórcy powinni naprawić to w pierwszej kolejności.

Trudno jest mi polecić Wrzesień ’39 komukolwiek poza zapalonymi fanami turówek spod znaku Panzer General, chociaż i oni mogą być co najwyżej umiarkowanie zadowoleni. Nowych graczy odrzuci ogromna ilość jednostek, casuale zaklikają się zaś na śmierć. Tematyka ciekawa, założenia dobre, wykonanie takie sobie. Nawet elementy stanowiące podstawę w grach tego typu i które w produkcjach Wastelands Interactive wyróżniały się na plus, tutaj niestety wypadają bardzo słabo. Właściwie pochwalić mogę jedynie historyczność gry – dopracowany OdeB, ładne zdjęcia i końcowe rozstrzygnięcie kampanii, chociaż w dobie sandboxów trudno uważać to ostatnie za zaletę.


Zalety:
  • zgodność z historią.
Wady:
  • właściwie niegrywalne ZSRR;
  • tylko kilka rodzajów jednostek;
  • mało czytelna mapa.

Ocena gry: 4/10

Gra została zrecenzowana dnia 5.10.2013

niedziela, 14 września 2014

PzKpfw I i jego warianty (III)

Jak już wcześniej wspominałem, PzKpfw I w wersjach A i B był konstrukcją przestarzałą na początku wojny, co udowodniła kampania w Polsce. Skłoniło to Niemców do stopniowego wycofywania tych czołgów i adaptowania ich do wykonywania innych zadań. Jednym z nich było szkolenie nowych załóg. W szkołach pancernych jako Fahrschulwanne wykorzystywano kadłuby z pierwszej serii LaS (służyły tam jako Umbaufahrzeuge, można spotkać się także z nazwą PzKpfw I Ausf. A ohne Aufbau, czyli PzKpfw I bez nadbudówki i wieży) - z pojazdów tych korzystał także w czasie wojny Nationalsozialistisches Kraftfahrkorps (Narodowo-Socjalistyczny Korpus Motorowy, organizacja zajmująca się szkoleniem kierowców i mechaników dla wojska). W 1937 r. każda jednostka otrzymała rozkaz zdemontowania z PzKpfw I Ausf. A nadbudówek i wież oraz wykorzystanie ogołoconych pojazdów do szkolenia załóg.

Wersja B również doczekała się takiego wykorzystania. Jedyną modyfikacją było dospawanie do kadłuba barierek dla załogi oraz zastąpienie tylnego pancerza cieńszym arkuszem stali niestopowej. Konstrukcja zwana Schulfahrzeuge została zbudowana w 1937 r. w liczbie 295 sztuk. Istniał także wariant tego pojazdu - Umsetz-Fahrzeuge. Miał on dodane pierścienie ślizgowe, które miały zaopatrywać pojazd w energię elektryczną dla obrotowej wieży (Umsetz-Fahrzeuge miał możliwość zamontowania nadbudówki i wieży, co czyniło wówczas z niego pełnoprawnego PzKpfw I) oraz przywrócono mu tylny pancerz. Zbudowano 147 kadłubów w latach 1937-38, zaś conajmniej 64 z nich otrzymało do końca 1940 r. nadbudówki i wieże zdemontowane wcześniej z PzKpfw I Ausf. A.

Schulfahrzeuge


By zakończyć kwestię pojazdów szkoleniowych należy wspomnieć jeszcze o PzKpfw I Ausf. B ohne Aufbau, znanym także jako Instandsetzungskraftwagen I. Pierwotnie był pomyślany jako pojazd konserwacyjny i naprawczy - miał służyć w jednostkach pancernych do 1941 r. W praktyce okazało się, że był zbyt mały by spełniać rolę wozu zabezpieczenia technicznego, toteż od połowy 1940 r. był wykorzystywany głównie jako pojazd szkoleniowy.

Instandsetzungskraftwagen I (za Panzer Tracts)

Jak pisze Ledwoch, sprawne dowodzenie wojskami pancernymi wymaga odpowiednich środków łączności, a PzKpfw I były za małe oraz miały zbyt słaby alternator, by móc zainstalować w nich radiostacje dalekiego zasięgu. Problem ten wyszedł na jaw w 1934 r. Postanowiono wówczas wprowadzić poprawki do drugiej serii LaS. Powstały wówczas leichte (Funk) Panzerwagen mit Sonderaufbau, czyli pojazdy ze zmodyfikowaną nadbudówką. Konstrukcja ta była pozbawiona wieży, którą zastąpiła powiększona w porównaniu ze zwykłym PzKpfw I nadbudówka (jednakże rozmiary czołgu pozostały takie same). Została ona opracowana od podstaw i w praktyce nie miał nic wspólnego z tą produkowaną przez Daimler-Benz. 15 pojazdów wzięło udział w manewrach w sierpniu 1935 r. Nie wiadomo tylko, jakie konkretnie radio zostało w nich zamontowane.

leichte (Funk) Panzerwagen mit Sonderaufbau

Pod koniec 1935 r. podjęto decyzję o budowie 72 czołgów dowodzenia - kleiner Befehlspanzerkampfwagen (od połowy 1936 r. nosiły one nazwę kleiner Panzerbefehlswagen). W konstrukcji tej zastosowano wydłużone podwozie wykorzystywane później w PzKpfw I Ausf. B oraz silnik Maybach NL38TR. Nadbudówka została ponownie zmodyfikowana - od teraz pojazd mógł pomieścić trzy osoby (do kierowcy i dowódcy-strzelca dołączył radiotelegrafista). Grubość pancerza nadbudówki nie przekraczała 13mm. W 1938 r. czołg doposażono w wieżyczki dowódcy na dachu mające pancerz grubości 13mm lub 14.5mm.

kleiner Panzerbefehlswagen

Wchodząc w kwestię produkcji kleiner Panzerbefehlswagen wkraczamy na grząski teren. Wiadomo, że czołg był produkowany w trzech seriach w latach 1936-37 i że zbudowano wówczas 184 czołgi (Jentz, Doyle). Spielberger podaje z kolei, że wersja przedprodukcyjna oparta na PzKpfw I Ausf. A nosiła nazwę kleiner Panzerbefehlswagen Ausf. A (pochodziła z serii 1 kl A), zaś wersje produkcyjne oparte na PzKpfw I Ausf. B miały nazwy kleiner Panzerbefehlswagen Ausf. B (seria 2 kl B) oraz kleiner Panzerbefehlswagen Ausf. C (seria 3 kl B). Potwierdza to Ledwoch, dodatkowo podając, że seria 2 kl B była na początku uzbrojona w MG13, a później MG34, zaś seria 3 kl B miała pancerz pogrubiony do 19mm. Jednak dane te podważa częściowo encyklopedia Chamberlaina i Doyle'a. W omawianych czołgach rzeczywiście montowano różne karabiny maszynowe, ale grubość pancerza podniesiono do 15mm dopiero po kampanii w Polsce. Potwierdzenie znajduje istnienie kleiner Panzerbefehlswagen Ausf. A, przy czym powstał on poprzez modyfikację PzKpfw I Ausf. A, a nie został zbudowany od zera. Być może Spielberger miał na myśli wcześniejszą konstrukcję - leichte (Funk) Panzerwagen, którą czasem uważa się za wczesną wersję kleiner Panzerbefehlswagen.

W każdym razie kleiner Panzerbefehlswagen, podobnie jak PzKpfw I Ausf. A & B, wziął udział w pierwszych kampaniach Wehrmachtu. Nieco trudna do ustalenia jest konkretna liczba tych czołgów znajdujących się na wyposażeniu armii. Wszystkich czołgów dowodzenia Niemcy mieli wówczas 215 (z czego 177 w jednostkach frontowych i 20 w rezerwie), ale do tej liczby należy zaliczyć także np. Panzerbefehlswagen Ausf. D oparte na PzKpfw III. Na pewno kleiner Panzerbefehlswagen stanowiły wszystkie pojazdy w rezerwie, zaś 34 stracono w toku walk. W 1940 r. czołgi te otrzymały już inne zadania - miały służyć jako pojazdy obserwacyjne dla artylerii i w takiej roli walczyły we Francji w liczbie co najmniej 32. W późniejszych latach służyły jako m.in. ambulanse (Sanitätskraftwagen I) i wozy pogotowia technicznego.

Bibliografia:
  • Peter Chamberlain, Hilary L. Doyle - Encyclopedia of German Tanks of World War Two (Revised Edition)
  • Thomas Jentz - Panzertruppen 1933-1942
  • Janusz Ledwoch - Czołgi niemieckie 1933-1945
  • Walter J. Spielberger - Die Panzerkampfwagen I und II und ihre Abarten
  • Thomas Jentz, Hilary L. Doyle - Panzer Tracts No. 1-1
  • Thomas Jentz, Hilary L. Doyle - Panzer Tracts No. 1-2
  • Thomas Jentz, Hilary L. Doyle - Panzer Tracts No. 11-1
  • i oczywiście nieocenione achtungpanzer.com

wtorek, 9 września 2014

PzKpfw I i jego warianty (II)

Niesnaski między Wa Prüf 6 a Kruppem w 1937 r. doprowadziły do tego, że zlecenie stworzenia nowego lekkiego czołgu rozpoznawczego otrzymała firma Krauss-Maffei. Wstępne prace rozpoczęły się jeszcze przed podpisaniem stosownego kontraktu z Wa Prüf 6 - jeszcze w 1937 r. zaczął powstawać projekt podwozia nazwanego VK 3 t wyposażonego w silnik Maybach NL38 o mocy 100KM i mogącego osiągnąć prędkość do 80 km/h, zaś w kwietniu 1938 r. światło dzienne ujrzały szkice koncepcyjne 5.5-tonowego pojazdu osiągającego maksymalną prędkość 77 km/h - VK 5 to. Kolejna wersja (VK 6, waga: 6 ton, silnik: Maybach HL54TRM o mocy 115KM, prędkość maks.: 67.5 km/h) miała być testowana we wrześniu 1939 r. w Monachium, ale opóźnienia na to nie pozwoliły. W międzyczasie powstawał projekt całego czołgu VK 601 opartego na podwoziu VK 6, ale wyposażonego w silnik Maybach HL61 o mocy 130KM, a następnie w mocniejszy Maybach HL45 o mocy 150KM (zapewniał maksymalną prędkość 80 km/h). Pojazd miał być uzbrojony w 7.92mm EW141 i 7.92mm MG34, a więc jeden z podstawowych mankamentów PzKpfw I w wersjach A i B nie został poprawiony.

W październiku 1938 r. Krauss-Maffei otrzymał kontrakt na zbudowanie sześciu podwozi testowych VK 601, zaś we wrześniu 1939 r. Wa Prüf 6 zdecydowało się na stworzenie zerowej serii VK 601 w liczbie 40 czołgów, przy czym podwozia miały zostać zbudowane przez Krauss-Maffei, a nadbudówki i wieże przez Daimler-Benz. Pojazd otrzymał wówczas nazwę PzKpfw I nA (neuer Art). Ukończenie produkcji planowano na okres między marcem a wrześniem 1941 r., w planach było zaś zbudowanie także kolejnego tysiąca takich czołgów. Pierwsze dostawy VK 601 nastąpiły jednak dopiero w październiku 1941 r., w międzyczasie zwiększono masę czołgu do 7.5 tony (późniejsze modyfikacje zwiększyły ją jeszcze do 8 ton) poprzez dospawanie dodatkowych płyt o grubości 5.5mm. Ostatecznie w lipcu 1942 r. VK 601 otrzymał swoją ostateczną nazwę - PzKpfw I Ausf. C.

PzKpfw I Ausf. C

Równocześnie, bo od lipca 1938 r., trwały także prace nad VK 602 wyposażonym we wspomniany wcześniej silnik Maybach HL61, zaś w szkicach koncepcyjnych z marca 1942 r. w Maybach HL50 o mocy 200KM. Spośród sześciu testowych podwozi VK 601 dwa zostały ukończone jako VK 602. Niewiele więcej wiadomo o tej konstrukcji. Na achtungpanzer.com znajduje się tylko krótka wzmianka o niej: miała być ulepszoną i lepiej opancerzoną wersją VK 601 oznaczoną jako PzKpfw I Ausf. D i produkowaną w niewielkiej ilości.

Jakie miało być przeznaczenie PzKpfw I Ausf. C? Z raportu z lipca 1941 r. wynika, że czołgi te miały zostać przydzielone do wojsk spadochronowych (czołg był przystosowany do transportu drogą powietrzną) oraz 'pancernych wojsk kolonialnych' (najprawdopodobniej DAK). Historia tego pojazdu wskazuje, że był on używany niezgodnie ze swoim przeznaczeniem - dwie jednostki były na etacie 1. Panzer-Division w marcu 1943 r., która stacjonowała wówczas we Francji. W listopadzie wróciła na front wschodni, ale wówczas dysponowała już tylko jednym PzKpfw I Ausf. C. Pozostałe 38 czołgów znajdowało się w składzie rezerwowych jednostek LVIII. Panzerkorps we Francji. 

Z inicjatywy szefa OKH, generała von Brauchitscha, powstała idea stworzenia ciężko opancerzonego czołgu, którego rolą miało być wsparcie piechoty podczas zdobywania fortyfikacji. Pomysł ten padł dopiero w listopadzie 1938 r., gdy po aneksji Sudetenlandu jedyną równie potężną linią fortyfikacji, co czeska, była francuska Linia Maginota. Realizacją zajęto się dopiero rok później (15 listopada 1939 r. przedstawiciele Krauss-Maffei spotkali się w celu przedyskutowania współpracy przy tworzeniu nowego czołgu). Było już zbyt późno na zbudowanie zakładanej konstrukcji przed planowaną kampanią we Francji, mimo to prace rozpoczęły się i trwały także po niemieckim zwycięstwie w czerwcu 1940 r. Czołg oznaczony jako VK 1801 miał być wyposażony w chłodzony wodą silnik Maybach HL45P o mocy 150KM, który pozwalał na osiągnięcie maksymalnej prędkości do 24.8 km/h. Pancerz miał osiągnąć grubość do 50mm, co dawało skuteczną ochronę przed działem kalibru 3.7cm. Uzbrojeniem pojazdu miały być zaś 7.92mm MG34.

22 grudnia 1939 r. Wa Prüf 6 zleciło budowę zerowej serii 30 czołgów dwóm firmom: Krauss-Maffei (podwozia) oraz Daimler-Benz (nadbudówki i wieże). W lutym 1940 r. wykonanie elementów pancerza zlecono zaś firmie Krupp. Według wstępnych planów VK 1801 miała zostać ukończona między grudniem 1940 r. a marcem 1941 r. Jednocześnie zaplanowano pierwszą serię 100 VK 1801, której produkcja miała rozpocząć się pod koniec 1941 r., ale pomysł ten zarzucono w lipcu 1942 r. Wtedy także VK 1801 otrzymał swoją ostateczną nazwę: PzKpfw I Ausf. F. Należy jeszcze wspomnieć o VK 1802 ze zmodyfikowanym układem napędowym i nową skrzynią biegów, jednak projekt ten pozostał jedynie na papierze.


PzKpfw I Ausf. F

Pięć VK 1801 zostało przydzielonych w maju 1942 r. do 1. Kompanii z Panzer Abteilung zbV 66 i wziąć udział w operacji Herkules, czyli desancie na Maltę. Jednak już we wrześniu 1942 r. kompania została przydzielona do 12. Panzer-Division (w kompanii było już wówczas siedem PzKpfw I Ausf. F), gdzie wzięła udział w walkach pod Tortołowem (w pobliżu Leningradu) 10 września 1942 r. Po tej bitwie tylko dwa czołgi uznano za sprawne, dwa zostały zniszczone, zaś kolejne dwa utknęły na bagnach i nie zostały odzyskane do 19 września. Kolejny czołg został stracony 26 września. W ciągu kolejnego miesiąca część PzKpfw I Ausf. F zostało naprawionych (raport z 24 października mówi o pięciu sprawnych czołgach i jednym uszkodzonym odesłanym do Niemiec). 

Kompania została w międzyczasie przydzielona do 2. Batalionu z Panzer-Regiment 29, do którego w styczniu 1943 r. dosłano kolejne pięć PzKpfw I Ausf. F. Zostały one jednak zniszczone w ciągu kolejnych dwóch miesięcy. Wobec zbliżającej się operacji Zitadelle batalion ten został przezbrojony w PzKpfw IV - w maju na etacie był już tylko jeden PzKpfw I Ausf. F (cztery zostały przydzielone do kompanii sztabowej). Kolejne pięć czołgów wysłano w lipcu 1943 r. do Panzer Instandsetzungs Abteilung 559, który wziął udział w Zitadelle. W maju 1943 r. w Wiedniu odtworzona została 2. Polizei-Panzer-Kompanie, która została wyposażona w pięć PzKpfw I Ausf. F. Została ona wysłana na front wschodni w sierpniu i w ciągu kolejnego roku straciła wszystkie czołgi. Podobnie jak wersja C, wersja F także została przydzielona do 1. Panzer-Division. W marcu 1943 r. dywizja dysponowała ośmioma takimi czołgami, w listopadzie było ich zaś już tylko siedem, z czego jeden sprawny. Na początku grudnia sprawne były już dwa, jednak w połowie miesiąca pięć czołgów zostało wysłanych do Niemiec. Pod koniec 1943 r. na froncie wschodnim ostał się już tylko jeden PzKpfw I Ausf. F.

Bibliografia:
  • Peter Chamberlain, Hilary L. Doyle - Encyclopedia of German Tanks of World War Two (Revised Edition)
  • Janusz Ledwoch - Czołgi niemieckie 1933-1945
  • Walter J. Spielberger - Die Panzerkampfwagen I und II und ihre Abarten
  • Thomas Jentz, Hilary L. Doyle - Panzer Tracts No. 1-2
  • i oczywiście nieocenione achtungpanzer.com

poniedziałek, 1 września 2014

PzKpfw I i jego warianty (I)

Pierwszy niemiecki czołg produkowany seryjnie nosił kilka różnych nazw. Ta, pod którą przeszedł do historii Panzerwaffe, została nadana mu dopiero w kwietniu 1936 r. - wcześniejsze to VK 617, MG Panzerwagen (od maja 1935 r.), MG Kampfwagen (od października 1935 r.) i MG Panzerkampfwagen (od listopada 1935 r.). Przez cały okres produkcji PzKpfw I równolegle pojawiała się także stara nazwa LaS wraz z numerem serii (2-4). W pierwotnych założeniach PzKpfw I Ausf. A miał być w gruncie rzeczy Krupp-Traktorem z nadbudówką i wieżą - w praktyce Wa Prüf 6 wprowadziło wiele drobnych modyfikacji i poprawek do drugiej serii LaS. Podstawowe parametry pojazdu (pancerz i wymiary kadłuba, silnik, planowane uzbrojenie) jednak nie zmieniły się.

Zmieniała się za to liczba planowych czołgów. Jeszcze w lipcu 1933 r. Wa Prüf 6 poinformowało firmę Krupp, że druga seria LaS obejmie 150 pojazdów. Pół roku mówiono już o 200, przy czym od grudnia 1934 r. do marca 1935 r. miało powstawać 40 podwozi lub 75 nadbudówek miesięcznie. Konkrety ustalono w kwietniu 1934 r. Krupp, jako pierwotny producent omawianego czołgu, miał przekazać dokumentację zmian w porównaniu z pierwszą serią LaS czterem firmom (Daimler-Benz, Henschel, MAN, Rheinmetall - razem określano je jako Ausweichfirm), z których każda miała zbudować po 30 czołgów. Pozostałe 80 miało powstać w zakładach Kruppa w Essen (50) oraz w należącej do koncernu firmie Grusonwerk w Magdeburgu (30). W międzyczasie (luty 1934 r.) generał Lutz naciskał na przyspieszenie produkcji i dostarczenie pierwszych pojazdów w październiku 1934 r. oraz zakończenie drugiej serii LaS w grudniu 1934 r. - ostatecznie stanęło na lutym 1935 r. Jednocześnie postanowiono, że będzie to ostatnia seria tych czołgów - produkcja miała zostać wznowiona tylko na wypadek wojny. Nie była to zbyt fortunna decyzja, zwłaszcza, że rozwijany równolegle PzKpfw II miał wejść do masowej produkcji dopiero w 1936 r. (w rzeczywistości nastąpiło to szybciej).

Postanowienie to zmieniono dość szybko. Jeszcze w czerwcu 1934 r. druga seria LaS została powiększona do 300 czołgów (100 miał zbudować Krupp, pozostałe zaś Ausweichfirm - każda po 50 sztuk). Donioślejsza była decyzja generała von Blomberga, ministra Reichswehry, wg której LaS miały otrzymać priorytet produkcji, zaś Reichsheera miała otrzymać okrągły 1000 tych pojazdów do lipca 1935 r. W jej efekcie rozpoczęto prace nad trzecią serią LaS liczącą 650 czołgów, ponownie rozdzielonych między pięć firm (Krupp - 215, Rheinmetall - 60, Daimler-Benz - 65, Henschel - 100, MAN - 110). W zderzeniu z rzeczywistością ustalenia z połowy 1934 r. mocno się rozjechały. W ramach drugiej serii zbudowano aż 863 czołgi, w ramach trzeciej - 152. W 1936 r. zbudowano także czwartą serię liczącą 175 czołgów (w produkcji nie brała już udziału firma MAN). Łącznie do końca 1936 r. zbudowano 1190 PzKpfw I Ausf. A.

PzKpfw I Ausf. A z czwartej serii LaS (za Panzer Tracts) 

Wersja A, chociaż była najlepszym czołgiem, na jaki mogli sobie pozwolić Niemcy około 1935 r., szybko doczekała się poprawek. Głównym problemem był silnik o zbyt małej mocy (60KM) i mający skłonność do przegrzewania się. W wersji planowano więc przede wszystkim wypróbować silnik firmy Maybach (Maybach NL38TR o mocy 100KM, testowano również silniki m. in. NAG Typ G i Krupp V-8) oraz zastosować nowe, dłuższe podwozie pochodzące z Kleiner Panzerbefehlswagena (konstrukcja ta zostanie przybliżona w jednym z najbliższych artykułów). Modyfikacje obejmowały także m. in. zawieszenie. Nadbudówka, wieża i uzbrojenie pozostały bez zmian w porównaniu z wersją A. Produkcji wersji B nie towarzyszył już wcześniejszy chaos. 15 stycznia 1935 r. Wa Prüf 6 podjęło decyzję o rozpoczęciu produkcji, a pierwsze PzKpfw I Ausf. B światło dzienne ujrzały już w lipcu lub sierpniu tego samego roku. Produkcją zajmowały się firmy Grusonwerk, Daimler-Benz, Henschel i MAN, które do końca 1937 r. stworzyły 253 czołgi piątej serii i 146 czołgów szóstej serii LaS. Nadmienię tu tylko, że PzKpfw I i powiązane z nim konstrukcje były eksportowane za granicę - szerzej opiszę to w jednym z kolejnych artykułów.

PzKpfw I Ausf. B (za Panzer Tracts) 

PzKpfw I swój chrzest bojowy przeszedł podczas wojny domowej w Hiszpanii. Pierwsze 32 czołgi znalazły się na półwyspie Iberyjskim w październiku 1936 r. (łącznie w walkach w Hiszpanii wzięły udział 102 pojazdy tego typu), które walczyły w ramach Panzer Abteilung 88. Początkowo jednostka ta została rozmieszczona w Cubas (20km na południe od Madrytu), gdzie niemieccy instruktorzy szkolili Hiszpanów. Same czołgi wzięły udział m. in. w szturmie na Madryt. Ich debiut nie wypadł okazale. MG13 nie były w stanie zagrozić radzieckim lekkim czołgom BT-5 i T-26, zaś pancerz mający oszałamiającą grubość 13mm nie zapewniał wystarczającej ochrony przed bronią przeciwpancerną Republikanów. Warto tu wspomnieć o dwóch przeróbkach dokonanych przez Hiszpanów. Część zdobycznych czołgów Republikanie uzbroili we francuskie działo Hotchkiss 25mm Model 1934 lub 1937, umieszczone w zmodyfikowanej wieży. Z kolei Nacjonaliści testowo uzbroili trzy PzKpfw I Ausf. B we włoskie lekkie działko przeciwlotnicze Breda Model 1935 kalibru 20mm (w nomenklaturze niemieckiej 20mm FlaK L/65 Breda Model 1935). Generalnie opinie na temat udziału PzKpfw I w hiszpańskiej wojnie domowej były złe. Bardzo krytyczną recenzję wystawił m. in. generał Fuller. Sam dowódca PzAbt 88 major von Thoma w raporcie z grudnia 1936 r. wskazywał na bezradność niemieckich czołgów w starciach z radzieckimi i konieczność uzbrojenia ich w działko kalibru 2cm.

Pomimo, że PzKpfw I był czołgiem zwyczajnie przestarzałym i nie przystającym do wymogów pola walki, to wziął udział podczas kampanii w Polsce. 260 czołgów zostało przydzielonych do Ersatzheer, zaś kolejne 973 (38% wszystkich niemieckich czołgów!) do jednostek frontowych. Spośród 819 zniszczonych przez Polaków czołgów, aż 320 z nich było oznaczonych jako PzKpfw I. Był to jasny sygnał, że pora odstawić ową konstrukcję do lamusa - i częściowo to zrobiono, m. in. konwertując PzKpfw I na pojazdy amunicyjne oraz samobieżne działa piechoty i przeciwpancerne. Mimo to w 1940 r., podczas kampanii na Zachodzie, w jednostkach frontowych wciąż służyło 554 PzKpfw I (później w ramach uzupełnień dosłano jeszcze 48 czołgów), zaś do Danii i Norwegii wysłano kolejne 29 pojazdów. Ponownie straty wśród PzKpfw I były wysokie - zniszczonych zostało 182 czołgów.

Nie było to jednak koniec ich kariery. Na początku 1941 r., przed wysłaniem do Afryki Północnej, Panzer-Regiment 5 został obdarowany 25 PzKpfw I Ausf. A, zaś kolejne 25 Ausf. A i 11 Ausf. B zostało wysłanych tam w ramach uzupełnień. Czołgi te brały także udział podczas operacji Marita (łącznie 18 sztuk). Ostatnim akordem była operacja Barbarossa. W niemieckich dywizjach pancernych wciąż znajdowało się 337 PzKpfw I, z czego 172 zostało straconych do końca sierpnia 1941 r., a pozostałe stopniowo wykruszały się wraz z nadejściem zimy.

Bibliografia:
  • Peter Chamberlain, Hilary L. Doyle - Encyclopedia of German Tanks of World War Two (Revised Edition)
  • Janusz Ledwoch - Czołgi niemieckie 1933-1945
  • Walter J. Spielberger - Die Panzerkampfwagen I und II und ihre Abarten
  • Thomas Jentz, Hilary L. Doyle - Panzer Tracts No. 1-1
  • Thomas Jentz, Hilary L. Doyle - Panzer Tracts No. 1-2
  • i oczywiście nieocenione achtungpanzer.com